top of page

                                                                                             Krzysztof Kotiuk

 

 

                     

 

 

 

 

 

 

 

 

                               Hansa Stavanger

                          - 121 dni w rękach somalijskich piratów

 

             ...Dzisiaj otrzymałem od Favoryty książkę Kpt. Krzysztofa Kotiuka „Hansa Stavanger” - szkoda, że bez autografu autora.

Książka Kapitana to lektura faktu i to tego mocnego, dramatycznego pozbawiajacego ludzi ich podstawowego prawa – prawa do wolności.

Jestem ciekawy jej treści więc od razu zabieram się do czytania, gdyż nieczęsto zdarza mi się czytać marynistyczną książkę, której akcja działa się całkiem niedawno.

Kapitan Krzysztof Kotiuk marynarz z krwi i kości pisze pełną goryczy kronikę porwania statku przez somalijskich piratów. Kapitan na statku to ojciec i matka załogi, przedstawiciel armatora i jego prawa ręka.

Co się dzieje kiedy armator odwraca się od swojego statku, Kapitana i całej załogi?

Dzieją się rożne złe rzeczy zagrażające życiu marynarzy przebywających na takim statku.

„Hansa Stavanger” statek bogatego niemieckiego armatora -z wężem w kieszeni - zostaje porwany i przetrzymywany na wodach przybrzeżnych Somali. Sam tytuł zdradza nam, że niewola trwała całe 121 dni.

Nie jest to typowa powieść a bardziej kronikarskie przedstawienie tego co dzieje się na statku na którym załoga przebywa pod lufami karabinów wycelowanych w ich głowy. Co czują i przeżywają rodziny marynarzy, przyjaciele, ale i całkiem przypadkowi ludzie zaangażowani w ich uwolnienie.

Emocje i bezsilność, przerażenie załogi w sytuacji zagrożenia życia zderza się tutaj z nonszalancją i brakiem zrozumienia ludzi od których zależy uwolnienie statku. Ale najpierw trzeba zapłacić okup a Oni nie za bardzo się spieszą. Może liczą na to, że piraci wszystkich pozabijają i sprawa sama sie rozwiąże.

Ale nie to uderza mnie w tej książce, ale jej specyficzny styl i próba przedstawienia gołych faktów przeplatanych z kronikarskimi relacjami jego kapitana ujawniającymi korespondencję - faksy i meile jakie były wysyłane i otrzymywane na porwanym statku.

Zdarzenia jakie toczyły się na statku obarczały w największym stopniu jego dowódcę. Od zmuszenia załogi do płynięcia obranym kursem przez piratów do rzucenia kotwicy na przybrzeżnych wodach Somali. To kapitan podejmował decyzje w sprawie prób odbicia statku przez wojenną fregatę. Jego opanowanie i zdrowy rozsądek doprowadziły całą załogę do wolności.

Dla mnie marynarza czyta się tekst ze zrozumieniem jednak dla przeciętnego czytelnika taka ilość podanych informacji w języku angielskim czy niemieckim może być nudna i niezrozumiała a na pewno jest męcząca.

Dokumentując treść książki wysyłanymi i otrzymywanymi wiadomościami zubaża jej walory beletrystyczne co w ogólnym kontekście jest jej minusem Ale prawda jaka przebija się z ich treści jest porażająca i to jest jej plusem.

Od razu zadajemy sobie pytanie.

Dlaczego załoga musiała czekać aż 121 dni na uwolnienie? To przecież nie jakiś splot okoliczności był tego przyczyną a niechęć armatora do zapłacenia okupu. Okupu za uwolnienie statku i załogi. Powiedziałbym śmiesznie małego z punktu widzenia załogi statku i moim własnym.

Chciwość, niezrozumienie i brak szacunku dla marynarzy jako załogi, ludzi różnych narodowości w tym tak egzotycznej jak marynarze z wysp Tuvalu – państwa położonego na Oceanie Spokojnym w zachodniej Polinezji. To dlatego według kapitana musieli przeżyć te 121 dni w tak przerażających warunkach z brudnymi, chorymi i naćpanymi piratami.

Czy tam w Niemczech wiedzieli o tym, że zabieranie załogi na egzekucje są tylko zastraszaniem marynarzy po to, aby mogli dzwonić do rodzin, prasy i ujawnić te fakty opinii publicznej mającej 'zmiękczyć” armatora. Teraz wiemy, że tak było, ale wtedy nikt z załogi a tym bardziej przedstawiciele armatora nie mogli o tym wiedzieć.

To na Kapitanie statku spoczywał obowiązek uratowania siebie i całej załogi. Tylko On był w stanie przeprowadzić załogę przez 121 koszmaru. Wywiązał się z tego i spełnił nadzieję wszystkich porwanych uwalniając siebie, załogę i statek z rąk porywaczy.

Jakim kosztem wie tylko on sam.

Nie zdradzę Wam jednak jak to się w praktyce odbywało i w jaki sposób okup trafił do piratów.

Jeszcze jedno wynika z przesłania tej książki. W porywaniu statków maczają palce osoby, którym zależy na tym, aby porywano statki i płacono za nie okup. Somalijscy piraci w większości to tylko afrykańscy posługacze co nie znają angielskiego, podstawowych zasad higieny i są wiecznie naćpanymi prymitywnymi facetami umiejącymi tylko posługiwać się bronią.

Nie byliby w stanie zorganizować planu porwania i przejęcia pieniędzy, jak również prowadzić rozmów dotyczących okupów.

Tak więc kto za tym stoi? I po co to robią?

To dla forsy cała rzesza europejczyków zaangażowanych w ten proceder czerpie niemałe zyski z porywania i płacenia okupów za uwolnienie statków i załogi.

Dlatego jest to możliwe i dlatego jest to tak częste zjawisko.

 

Polecam ta książkę wszystkim tym, którzy chcą poznać prawdę o życiu marynarzy na statku.

 

 

Endru Atros
 

bottom of page