top of page

                                                                                                                                          Endru Atros

 

 

                        Rykoszet

 

Osoby:

 

PITER - (podwójna rola) Szef Wywiadowni, ok. 40 – 50 lat

JOANNA– Prezes dużej Firmy - trzy lata młodsza od Pitera

BEATA - AŚKA– (podwójna, a właściwie potrójna rola dla aktorki) młoda

dziewczyna - w wolnych chwilach hakerka, współpracowniczka

Pitera

ZDZIRA – Szefowa Restauracji LUCY i zakamuflowanej Agencji Towarzyskiej

rówieśniczka Pitra

 

BANDZIOR– nazwa mówi wszystko

PIKUŚ – prawa ręka Bandziora

 

 

 

Akcja dramatu toczy się pomiędzy Firmą „Wywiadownia – Kancelaria Prawnicza” a Biurem Firmy DALCOM i Agencją Towarzyską.

Główny bohater PITER uwikłany w sprawy korporacyjnego zlecenia, znając sądowe realia spraw z góry przegranych, poszukuje drogi do jak najrzetelniejszego wykonania swojej pracy. Będąc prawnikiem zdaje sobie sprawę z istniejących powiązań lokalnego biznesu, Trzeciej Władzy i światka przestępczego. Małe szanse na osiągnięcie status quo zadowalającego wszystkie skonfliktowane strony zmuszają go do zmiany zawodu. Zwyczajne zlecenie od niezwyczajnego klienta przynosi mu szereg licznych niespodzianek i zmienia jego życie.

 

 

 

 

W EPIZODACH BIORĄ UDZIAŁ:

NARRATOR, DZIECKO - (lalka), UMIERAJĄCA KOBIETA, LEKARZ, KELNERKA, NIEZNAJOMY

ARCHIWISTA, BYCZEK

 

 

                                               AKT I

 

Scena 1

 

Półmrok, cichy szum wiatru i delikatne odgłosy kropli wody upadających na ulicę. Oczy widowni skierowane na frontową część sceny. Niebieskie tło mieniące się widokiem wielkich przeszklonych sklepowych witryn butikowego blichtru. Pośrodku umieszczona szeroka ciemna brama.

Podwójna rola dla dziewczyny grającej AŚKĘ. Fragmentarycznie wciela się w postać JOANNY z lat jej młodości.

Z boku wchodzi na scenę kobieca postać(JOANNA-AŚKA). Trzyma parasolkę zasłaniającą ja od zacinającego deszczu. Patrzy pod nogi starając się nie wejść w kałużę. Na szyi widoczny duży sznur zielonych korali.

Pomiędzy sklepowymi witrynami widok szerokiego przejścia pod kamienicą. Kiedy mija bramę wybiegają z jej zaułku dwie męskie postacie. Podbiegają do niej od tyłu i zarzucają jutowy worek na głowę. Wciągają w bramę. Słychać krzyki i wołanie o pomoc, coraz słabsze, aż odgłosy milkną całkowicie. Na scenie zapada ciemność. Światło reflektora oświetla punktowo scenę gwałtu.

Po chwili z bramy wychodzi mężczyzna z opuszczony do kolan spodniami i powoli je podciągając głośno mówi .

 

NIEZNAJOMY I - (BANDZIOR)

Tylko nie do tej samej dziury.

 

NIEZNAJOMY II – (PIKUŚ) - nonszalancko

Mnie to pikuś, gdzie.

 

JOANNA – (AŚKA) - krzyczy a potem już tylko charczy

Duszę się!

 

NIEZNAJOMA – ciemna postać kobiety (tylko głos).

Dobrze jej tak.

 

NIEZNAJOMY I - (BANDZIOR)

Kończymy.

 

Ubrawszy się kierują się w stronę bramy i znikają z oczu widowni. Po chwili, słaniającym się krokiem, z workiem na głowie, wypada dziewczyna i upada na scenę. Powoli zdejmuje worek i przerażona rozgląda się dookoła. Mija ją jakaś para i spiesznie odwracając głowę oddala się z miejsca. Dziewczyna wstaje podnosi torebkę, próbuje ogarnąć swoje podarte ubranie i znika ze sceny.

 

Scena 2

 

 

PITER - dzwoni

Aśka, wpadnij do mnie do biura.

 

AŚKA - zdziwiona

A masz biuro?

 

Po chwili, biuro Pitera. Aśka wpada, widzi puste pomieszczenia, WC, korytarz. ON siedzi na krześle i uśmiecha się do niej zadowolony.

 

PITER:

Wchodź, witaj w moim biurze

 

AŚKA:

A gdzie ty widzisz tutaj biuro?

 

PITER

Będzie, będzie jeszcze parę dni. Co u ciebie ? Dostałaś się na dziennikarstwo?

 

AŚKA:

Tak, ale zrezygnuję, nie stać mnie.

 

PITER:

Nie musisz, właśnie w tej sprawie chciałem się z tobą spotkać.

 

Zdziwiona patrzy na niego. Piter podchodzi do okna, gdzie na parapecie leży teczka. Bierze ją do ręki i rusza w jej kierunku.

 

PITER:

Mam dla ciebie pracę. Będziesz się uczyła a ja będę opłacał twoje studia i utrzymanie a w zamian za to będziesz w trakcie studiów czasami dla mnie pracowała. Na zlecenia. Po studiach będziesz miała obowiązek przepracować u mnie w firmie dwa lata. Odpowiada ci taki układ?

 

AŚKA:

Nie ma tam ukrytych podtekstów? Nie chcę być studentką, która bzyka się za studia i utrzymanie lub jest dziewczyną do towarzystwa.

 

PITER:

Żadnych innych i niemoralnych podtekstów nie ma. Będziesz moją inwestycją na przyszłość.

Na pierwszym roku będziesz otrzymywać dwa tysiące złotych miesięcznie. Na tyle na razie mnie stać i extra zapłatę za każde zlecenie, którego się podejmiesz, potem zobaczymy..

Ale efekty w indeksie muszą być na najwyższym możliwym poziomie. Zastrzegłem sobie w umowie prawo do wglądu w twój indeks.

 

AŚKA - rozumiejąc, że nie żartuje.

Dobrze, zgadzam się. A może chcesz mnie kupić? Bo jak tak, to nici z tego.

 

PITER:

Oczywiście, że chcę cię kupić, ale nie twoje ciało tylko twój intelekt. Wierzę w ciebie i wierzę w to, że mojej firmie to się opłaci.

 

AŚKA - ze szczęścia wycałowuje go w oba pliczki.

Masz mnie do swojej dyspozycji (po chwili dodając) mój intelekt oczywiście.

 

Schodzi ze sceny.

 

NARRATOR

Postać (kobieta symbolizująca wierność)

Chodzi pomiędzy widzami.

 

Uwierzyła mu wtedy i nigdy tego nie żałowała tego. Nigdy też go nie zdradziła i nie przeszła do innej firmy, chociaż miała wiele ciekawych propozycji. Teraz kiedy wspięli się na sam szczyt branży wywiadowczej, nie musieli już szukać zleceniodawców, mogli wybierać najbardziej ciekawe sprawy.

Miała z Piterem niepisaną umowę. On decyduje jakie sprawy biorą a ona ze swoimi kontaktami dziennikarskimi nagania im zleceniodawców.

„Nie możemy wszystkiego brać jak leci. Niektóre sprawy są tak śmierdzące, że do końca życia i trochę później nie wyszlibyśmy z tego szamba” – tłumaczył jej, dlaczego odrzuca niektóre zlecenia dotyczcie Temidy i Trzeciej Władzy. Tam korupcja, nepotyzm i kolesiostwo jest tak mocno zakorzenione, że trzeba by było trzęsienia ziemi, by je wykorzenić do cna. Albo jak mówił mój kolega „drugiego Stalina”.

„Co oni mu zrobili?” – zastanawiała się wtedy. Teraz wie, że miał rację i nigdy już nie kwestionowała jego sądów dotyczących poszczególnych zleceń.

 

Scena 3

 

Znikają efekty świetlne z sceny gwałtu a ukazują biuro Wywiadowni – wyposażenie typowo korporacyjne. PITER siedzi za biurkiem i przegląda akta sprawy. Wydaje się być bardzo zajęty tym co robi.

Bez pukania wchodzi Joanna. Kobieta około czterdziestu kilku lat ubrana elegancko w sposób, maskujący jej tożsamość, z dużymi słonecznymi okularami na twarzy.

 

JOANNA - mocnym i pewnym siebie głosem.

Czy pan Piotr Głowacki?

 

PITER:

Tak, o co chodzi?

 

JOANNA:

Ma pan u siebie czysto?

 

PITER - niezbyt grzecznie.

Chyba widać.

 

JOANNA:

Nie, nie widać, ale za to słychać – chodzi o pluskwy.

 

PITER - tego nie był pewny więc rzekł zgodnie ze swoim przekonaniem.

Nie wiem.

 

JOANNA - podchodzi do jego biurka i kładzie na stole kartkę.

Spotkajmy się tutaj.

 

Podaje mu kartkę. Odwracając się szybko odchodzi. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nieznajoma położyła palec na ustach i wyszła.

 

PITER - głośno do siebie.

 

Skąd ona wie, że przyjdę? Zaintrygowała mnie tą przygotowaną kartką.

Aśka!

 

AŚKA – wchodzi

Kto to był ? Sekretarka wysłała ją do mnie, ale chciała rozmawiać z tobą.

 

PITER:

Nie wiem. Jest u nas czysto?

 

AŚKA:

Pani Jadzia stara się, żeby było.

 

PITER:

Tak, tak wiem. Chodź na kawę, ja stawiam cappuccino z tłustym pączkiem, takim jakim lubisz,

 

Wstaje, bierze ją pod rękę i wchodzą pomiędzy widownię, gdzie jest przygotowane dla nich jakieś miejsce. Siadają lub stoją na podwyższeniu.

 

PITER:

Czy jest u nas czysto?

 

Powtarza pytanie, wymownie patrząc na siedzących obok ludzi. Gestem w stronę widowni podpiera swoje kwestię.

 

AŚKA:

O co ci chodzi Piter?

 

PITER:

Czy u nas są pluskwy? Kobieta ma rację, że jest ostrożna. Nie chciała ze mną rozmawiać, kiedy powiedziałem, że nie wiem. Co to za „wywiadownia” bez czystego pokoju. Trzeba coś z tym zrobić.

 

AŚKA:

Zajmę się tym natychmiast. Masz jakieś podejrzenia, że ktoś nas podsłuchuje a może i podgląda.

 

Gestem wskazuje widownię.

 

PITER - podaje jej kartkę.

Ja nie, ale ona tak. Przyszła z tym. Czytaj! Jest ostrożna więc ma coś ważnego a może i niebezpiecznego do zaoferowania.

 

Aśka bierze kartkę i na chwilę się zastanawia. Jej analityczny umysł próbuje wydobyć z niej jakieś ukryte informację, ale takich w tej krótkiej treści nie było.

 

AŚKA - czyta głośno.

„Bulwar, ławka przy szóstej latarni od strony plaży 10 rano”. Trzeba iść.

Będę cię obstawiać, wezmę z sobą dwóch ludzi, może coś wywęszą.

 

Wchodzą na scenę, gdzie stoi już bulwarowa ławka, obok latarnia. PITER siada i czeka.

AŚKA znika w drzwiach. Po chwili na scenę lekkim truchtem wbiega JOANNA. Podbiega do Pitera i nie zatrzymując się, rzuca w jego kierunku.

 

JOANNA:

Dotrzymaj mi towarzystwa!

 

Poderwał się z ławki i szybkim biegiem ruszył za nieznajomą. Kiedy zrównał się z nią uśmiecha się do niego.

 

Jestem Joanna K. Firma DLACOM.

 

Spojrzawszy na niego zdejmuje na chwilę duże przeciwsłoneczne okulary. Zobaczył jej zielone oczy i przez moment targnęło nim przekonanie, że już gdzieś kiedyś je widział. PITER truchtem biegnie pół kroku za nią.

 

Dziwi się Pan, że jestem sama?

 

PITER:

Tak.

 

JOANNA:

Mam dla Pana zlecenie!

 

Podaje wizytówkę.

 

To mój prywatny telefon, proszę zadzwonić umówimy się w moim czystym gabinecie.

 

Nie czekając na odpowiedz przyspieszyła kroku rzucając na odchodnym.

 

Do zobaczenia.

 

Wybiega ze sceny drzwiami, którymi weszła.

 

PITER -lekko pochylił głowę i mówi do guzika przy koszuli.

Aśka, gdzie jesteś?

 

Aśka wjeżdża na rowerze i z piskiem hamuje obok siedzącego Pitera. Ubrana jak większość miłujących ten rodzaj niedzielnych kolarzy zlewała się z tłem panującym na Bulwarze.

Na głowie ma założone słuchawki z mikrofonem. Siadła obok zdjęła z ramy roweru bidet i zaczyna pić.

 

Mów.

 

PITER - podaje jej wizytówkę.

To szefowa „DALCOMU”. Zdejmij wszystkich wracamy do biura.

 

AŚKA:

O co to, to nie. Zaczyna być ciekawie – jest śledzona przez jakiegoś faceta. Biegł za nią, a kiedy zatrzymała się przy tobie, on stanął również. Już nim się zajęłam – Tomasz jedzie za nim na rowerze.

 

PITER:

Może to jej ochrona.

AŚKA:

Nie, jej ochrona siedzi w samochodzie na końcu Bulwaru.

 

PITER:

Skąd wiesz?

 

AŚKA:

Podłożyłam jej pluskwę, słyszę co mówi. Zaraz będziemy wiedzieć więcej, właśnie dobiega do końca Bulwaru. Wsiada do Audi i jedzie do Centrum. Ma tam swój biurowiec.

 

Chwila przerwy

 

Ciągnie za sobą ogon. Jechać sprawdzić kto to jest.

 

PITER:

Idziemy do biura

 

AŚKA:

Nie teraz to niemożliwe – prują tam właśnie wszystkie ściany.

 

Uśmiechnęła się do niego tym swoim uśmiechem, którym zniewalała wszystkich tych, co mieli z nią do czynienia.

 

Chodź do mnie, w biurze czyszczą teren. Zajmie im to cały dzień. Zleciłam również przystosować jedno pomieszczenie do „pokoju ciszy” - trochę czasu im to zajmie. Czekam na końcu Bulwaru.

 

Rzuciła mu przez ramię i odjechała.

 

PITER - idąc do wyjścia, głośno.

 

Dlaczego Ona, umiejscowiona przez magazyn „Forbes” na 98 miejscu najbogatszych osób w Polsce przyszła do mnie. Nie do ich biura, nie do AŚKI, tylko do mnie. Nie znam jej nigdy też nie miałem do czynienia z jej gigantem informatycznym czy którąś z jej spółek zależnych czy spółek „córek”.

 

Scena 4

 

Duży szyld DALCOMU lub obraz z rzutnika. Apartament w Biurowcu DALCOM. Joanna siedzi za stolikiem. Wchodzi Piter w towarzystwie sekretarki.

 

JOANNA:

Witaj Piotrze. Chyba mogę nadal tak do ciebie mówić?

 

PITER - odwraca się do widowni.

 

„ Nadal”?

 

Do niej.

 

Ależ oczywiście. A kiedy pani prezes tak do mnie mówiła?

 

JOANNA:

Przetańczyłeś ze mną cały wieczór na balu karnawałowym w naszej szkole.

 

PITER - zdumiony po chwili zastanowienia.

Joasia na Boga, to Ty! Ile lat to już minęło. W życiu nie pomyślałbym, że to ty, gdybyś mi nie przypomniała o balu. Nie poznałem cię – przepraszam.

 

JOANNA:

Siadaj – proszę.

Bierze go za rękę i zaprowadza do okrągłego stolika przy którym stoją trzy wygodne fotele i zgrabna sofa. Siadła naprzeciwko i uśmiechnęła się do niego widząc jakie wrażenie wywołały na nim jej słowa.

 

PITER:

Wybacz, że ciebie nie poznałem od razu – w moim biurze.

 

JOANNA:

Nie mogłeś, specjalnie się tak ubrałam, abyś mnie nie poznał.

 

PITER

Świtało mi coś cały czas, tylko nie połączyłem twojego medialnego obrazu ze sobą.

 

JOANNA:

Gratulacje za pluskwę!

 

PITER – zdumiony.

Wiesz o niej?

 

JOANNA:

Nie od razu, dopiero jak weszłam do siebie zadziałały czujki.

 

PITER:

Przepraszam. Gdybym wiedział to, co teraz, nie byłoby to potrzebne. Przyczepili ci ją, nim dałaś mi swoją wizytówkę. A gdy się o tym dowiedziałem, siedziałaś już w samochodzie.

 

JOANNA:

Kto to zrobił?

 

PITER:

Dziewczyna na rowerze.

 

JOANN:

Nic nie zauważyłam, ale nic by to i tak nie dało. Nigdy nie mieszam życia prywatnego z zawodowym, tym bardziej jeżeli chodzi o ubranie. Napijemy się za spotkanie.

 

Wstaje z fotela. Przechodzi przez cały pokój do bordowych drzwiczek regału, za którym skrywa się barek.

 

Co, napijesz się?

 

PITER:

Jest wcześnie. Kawę z odrobiną koniaku – poproszę.

 

Nalała mu kawę i koniak a sobie kieliszek wina.

Joanna siada wygodnie zakładając jedną nogę na drugą, spojrzała mu w oczy.

 

JOANNA:

Zobaczyłam cię w jednym z programów TV dwa miesiące temu. Stąd wiem, czym się zajmujesz. Wiem również, że potrafisz dochować powierzoną ci tajemnice. Tą o nas nie zdradziłeś nigdy, chociaż się wtedy tego tak bardzo bałam. Bałam się, że cała szkoła dowie się, że spaliśmy ze sobą po tym balu.

PITER- do siebie.

Po co mi o tym mówi? Dla mnie to był epizod bez znaczenia. Sama zaciągnęła mnie do łóżka a ja nie opierałem się. To wszystko co pamiętam z tego, o czym teraz mówi.

 

JOANNA:

To jest jedno z najpiękniejszych wspomnień w moim życiu, bo zdarzyło się przed tym, co mnie spotkało dwa tygodnie później.

 

Mówiła dalej z nutką rozdrażnienia w głosie.

 

Ja, wtedy smarkata nastolatka, i ty absolwent szkoły dwa lata starszy ode mnie. Cała epoka nas wtedy dzieliła, ale zainteresowałeś się mną i dotrzymałeś mi towarzystwa do końca balu i trochę dłużej.

 

Znowu uśmiechnęła się do niego. Pochyliła się i położyła mu rękę na jego dłoni.

 

Proszę, pomóż mi.

 

NARRATOR - postać ( kobieta wyrażająca nonszalancję)

 

Pamiętał, że przespał się z jakąś smarkatą siedemnastolatką tylko dlatego, że pożarł się ostro ze swoją dziewczyną, kończąc definitywnie znajomość z nią. Widocznie Joasia inaczej pamięta tamte chwile.

 

PITER:

Zrobię wszystko co w mojej mocy

 

Zapewnia ją i przykrywa jej dłoń swoją drugą ręką. Ona nie cofnęła jej.

 

JOANNA:

Nawet nie wiesz, ile dla mnie wtedy znaczyłeś.

 

Mówi raczej do siebie niż do niego.

 

PITER:

Szukałem cię wtedy, ale zniknęłaś.

 

JOANNA

Wiem, że mnie szukałeś. Byłeś w porządku. Poczekaj chwilę!

 

Wstaje i podchodzi do biurka. Gdy patrzy, jak idzie, nachodzi go myśl, że znowu chętnie by się z nią przespał. Z tamtej nocy niewiele pamięta. Warto byłoby sobie przypomnieć sobie.

Położyła na stoliku kopertę.

 

Zobacz co jest w środku.

 

PITER - wziął do ręki kopertę DHL -u i wyjął z niej zielone korale, mały kawałek odcinka korali. Jakieś dwadzieścia kilka sztuk nanizane na sznurek.

 

JOANNA:

Tych w kopercie jest 22 sztuk. Miałam je założone na naszym balu, ale było ich więcej.

Miałam je również wtedy dwa tygodnie później, kiedy mnie zgwałcono, 22 lata temu.

Najpierw myślałam, że to ty jesteś ojcem, nawet bardzo chciałam tego, ale to nie ty – niestety.

 

PITER - zesztywniał, zdębiał, zamurowało go doszczętnie.

Co jest grane?

 

JOANNA - zauważyła jego zdenerwowanie. Pogładziła jego dłoń i patrząc mu ciepło w oczy rzekła spokojnym tonem.

 

Wszystko co mnie wtedy spotkało ciebie nie dotyczy. Ja to wiem. Jestem tego absolutnie pewna.

 

PITER:

Bardzo mi przykro.

 

JOANNA - sięga po wino i wypija je jednym haustem.

Dlatego zniknęłam ze szkoły. Rodzice zabrali mnie wtedy i wywieźli do babci. Bardzo to przeżywałam. Nie zgłosili tego nigdzie i sama musiałam się z tym zmierzyć. Ale nie to było najgorsze. Najgorsze dopiero mnie czekało.

 

Wstała i zaczęła chodzić nerwowo po pokoju. Splotła dłonie ze sobą i zaczęła je raz po razie wyginać.

 

Kiedy zorientowałam się, że jestem w ciąży, był to już koniec piątego miesiąca. Żyłam jak odrętwiała, chodziłam jak w letargu. Dzisiaj wiem, że byłam w szoku i strasznej depresji. Nie miałam nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić. Wtedy zaczęłam szukać Ciebie myśląc, że to ty jesteś ojcem. Nie chciałam przyjąć do swojej świadomości, że jestem w ciąży z gwałcicielem. Więc przez całą ciążę wmawiałam sobie, że to z tobą. Chorowałam ciężko. Rodzice nic o tobie nie wiedzieli, więc przyjęli, że ciąża jest wynikiem gwałtu. W szpitalu mój stan zainteresował jakiegoś mądrego starszego lekarza i jemu zwierzyłam się z wszystkiego. On mnie wyleczył z depresji a moim rodzicom doradził adopcję. Zrzekłam się praw do dziecka. Kiedy po kilku godzinach urodziłam dziewczynkę – tyle tylko wiedziałam, nie pokazali jej mnie. Wieczorem uciekłam ze szpitala i nigdy tam nie wróciłam. Tamten okres moja świadomość wyparła z pamięci. Do czasu.

 

Znowu wstała podeszła do barku i nalała sobie wina.

 

PITER - podchodzi do niej.

Musiało być ci bardzo ciężko.

 

Nalewa sobie kieliszek wódki, którą jednym haustem wypija.

 

JOANNA:

To nie wszystko – potem było jeszcze gorzej. Dwa miesiące po moim wyjściu ze szpitala moi rodzice zginęli w wypadku kolejowym. Jechali pociągiem do mnie na uczelnię. Znowu wpadłam w jakiś letarg i tylko nauka trzymała mnie przy życiu. Zamieszkałam z rodzicami mojej mamy. Kiedy w krótkim odstępie czasu oboje umarli, zostałam sama. Niedawno w ich domku na wsi na stryszku znalazłam pamiętnik mojej mamy. Nie wiedziałam, że mama pisała pamiętnik.

 

Znowu wstaje i podchodzi do biurka wyciągając stamtąd małą brązową walizeczkę. Obskurna z poobcieranymi rogami, z wytartymi ze starości kantami, wyglądała jakby znalazła się tutaj przez pomyłkę. Kładzie ostrożnie na stoliku i z namaszczeniem otwiera dwa mosiężne zapięcia. Podnosi wieko do góry. W środku walizeczka obita jakimś stalowym, wypłowiałym materiałem a na dnie leżą trzy duże bruliony.

 

Ten dla ciebie.

 

Podaje mu jeden z nich.

 

W tamtych skinęła głową w stronę pozostałych dwóch nie ma nic związanego z tą sprawą. Są napisane wcześniej. Otwórz.

 

Piter przewraca twardą okładkę brulionu. Na pierwszej stronie data i równe staranne pismo zapełniające całą kartkę. Przerzuca jeszcze kilka stron. Nic tylko daty i pod nimi treść napisana tym samym charakterem.

 

JOANNA:

Zobacz na końcu. Kiedy to odkryłam wspomnienia wróciły. Zrozumiałam, że chyba urodziłam bliźniaki – dziewczynki a moja mama zachowała dla mnie pukle ich włosów. Byłam już niezależna i w dobrej kondycji finansowej, więc zleciłam firmie detektywistycznej znalezienie moich córek. Zmarnowałam cały rok. Jedynie co im się udało ustalić to to, że ty nie jesteś spokrewniony z właścicielem tych włosów.

 

Uśmiechnęła się do niego znowu.

 

Szkoda, bo ja cały czas miałam taką nadzieję.

 

PITER - wstaje i podchodzi do barku.

Mogę?

 

JOANNA:

Naturalnie

 

PITER - nalewa sobie wódki i jednym haustem wypija cały kieliszek. Po chwili powtarza to znowu.

Siada.

 

JOANNA - nadal patrzy na Pitera ciepło i jak mu się wydawało z pewnym rozbawieniem.

Chciałabym, abyś znalazł nadawcę tych przesyłek – myślę, że to jest ten drań, który mnie zgwałcił.

Jak i skąd wie o mnie, nie mam pojęcia. Może mnie kiedyś poznał, albo cały czas przebywa gdzieś niedaleko.

 

PITER:

Szantażuje cię?

 

JOANNA

Nie, oprócz tych korali nic nie było w środku.

 

PITER:

Tak mi przykro Joasiu.

 

JOANNA:

Niepotrzebnie, niczemu nie jesteś winien. Wierzę, że mi pomożesz znaleźć moje córki i złapiesz tego drania. Nie jestem już bezbronną nastolatką

 

Mówi twardym mocnym głosem.

 

Mogę być groźna dla każdego. Chciałabym, abyś poświecił cały swój czas na tą sprawę – mam wrażenie, że coś niedobrego się wokół tego dzieje. Pracujesz nad czymś?

 

PITER:

Tak, ale tymi sprawami mogą zająć się inni, ja z Aśką zasiądę nad twoją sprawą. To w pewnym sensie i moja sprawa.

 

JOANNA:

Cieszę się, że tak to odbierasz.

 

PITER:

Ile mam czasu?

 

JOANNA:

Nie wiem, przedwczoraj dostałam to. Dlatego od razu do ciebie poszłam.

 

Podaje mu jeszcze jedną kopertę DHL-u . W środku znajdują się trzy luźne zielone korale z jej naszyjnika.

 

PITER:

Śledzą cię?

 

JOANNA:

Tak, dlatego rozmawiamy tutaj.

 

PITER:

Zgłosiłaś to na policję?

 

JOANNA

Nie żartuj!

 

PITER:

Pytam tylko tak „pro forma”. Kto wie jeszcze o tym wszystkim?

 

JOANNA:

Nikt.

 

PITER:

A prywatny detektyw?

 

JOANNA:

On będzie cicho, ale wie tylko część. Jego zadaniem było znaleźć dzieci i sprawdzić twoje DNA. Nie wie kim jestem ani kto mu dał zlecenie. Nigdy z nim nie rozmawiałam ani się nie kontaktowałam. Zlecenie otrzymał od jednej z firm prawniczych w Anglii.

 

PITER:

Dobrze, bardzo dobrze. To ułatwia zadanie.

 

JOANNA:

Zawiesiłam wszystkie swoje sprawy zawodowe. Przez cały czas, jak będziesz się zajmować tą sprawą, jestem do twojej dyspozycji. Dzwoń do mnie i przychodź, kiedy tylko będziesz chciał, o każdej porze dnia i nocy. Wiesz, gdzie mieszkam?

 

Piter przytakuje. Joanna podchodzi do niego, obejmuje go jakby nie dzieliło ich te dwadzieścia kilka lat.

 

JOANNA:

Idź już, muszę się wypłakać.

 

PITER - wahając się kieruje się w stronę drzwi, wychodzi. W drzwiach korytarza czeka na niego Aśka.

 

Scena 5

Biblioteka uniwersytecka – świetlny napis z hasłem z czasów PRL -u.

 

NARRATOR V - postać (kobieta wyrażająca naiwność)

Chodzi pomiędzy widzami

Joanna K. już od wielu lat nie traciła pewności siebie. Ale teraz, rozmawiając z Piotrem poczuła coś, czego doznała tylko raz w życiu – wtedy, gdy była przed laty z nim. Szlochając, starała się uspokoić. Jego twarz, głos i sposób w jaki na nią patrzył, przypomniały jej szalone dni spędzone z nim. Była zakochana, pierwszy raz miłością niewypierzonej siedemnastolatki do starszego chłopaka z jej szkoły. Nie obracali się w kręgu tych samych znajomych. Jednak w jego towarzystwie uczestniczyła jej starsza kuzynka - Aga. Zabierała czasami Joannę na studenckie imprezy, w których uczestniczył również Piter. To wtedy zakochała się nim szaleńczą miłością.

„Po co ci on”, perswadowała jej Aga – chłopaki w jego wieku nie interesują się młodszymi dziewczynami tylko starszymi. Nie masz szans na jakiś trwały związek. Kiedy od Agi dowiedziała się, że zerwał ze swoją dziewczyną, postanowiła „zaatakować”. Sam nigdy nie zwróciłby na nią uwagi.

 

JOANNA (AŚKA) – jako młoda dziewczyna

Podchodzi do Pitera.

 

Masz książkę, która mnie interesuje.

 

PITER – (MŁODY)

Chciałaś streszczenie czy ją wypożyczyć.

 

JOANNA (AŚKA) - mówi patrząc mu prosto w oczy.

Nie, chciałam, się z tobą umówić, po to za tobą tutaj przyszłam.

 

PITER – (MŁODY)

Uśmiecha się połaskotany miłymi słowami.

 

Nie, za młoda jesteś na to.

 

JOANNA (AŚKA)

 

Co może dać ci młoda, nie da tobie stara – znasz to powiedzenie.

 

PITER – (MŁODY)

Zadziorna jesteś.

 

JOANNA (AŚKA)

Może trochę. Ale lubię jasne sytuacje. To jak Piter. Dasz sobie szansę?

 

PITER – (MŁODY)

Na co?

 

JOANNA (AŚKA)

Na to, by mnie lepiej poznać. Joanna jestem.

 

Wyciąga do niego rękę.

PITER – (MŁODY) - bezwiednie kiwa głową.

Chodźmy, tutaj nie można rozmawiać. Pójdziemy do kafejki na rogu Marszałkowskiej.

 

JOANNA (AŚKA)

A co na to twoja dziewczyna?

 

PITER - (MŁODY)

Nic – nie jesteśmy już z sobą.

 

Scena 6

 

NARRATOR – pomiędzy widownią.

Była dziewczyna Pitera, przeciwieństwo Joanny – wysoka, zgrana blondynka z wydatnym biustem i dużymi ustami podobała się połowie studentów na uczelni. To sprawiało, że była zadufana w sobie i przebierała w nich jak w ulęgałkach. Co impreza to nowy wielbiciel kleił się do niej. Miała wśród nich bardzo nieprzyjemne przezwisko - „Zdzira”.

 

ZDZIRA – (MŁODA) - wbiega na scenę i wrzeszczy do Joanny.

Ty gówniaro! Odwal się od mojego chłopaka.

 

PITER – (MŁODY) - staje pomiędzy nimi.

Nie jestem już twoim chłopakiem.

 

ZDZIRA – (MŁODA) - próbuje uderzyć Joannę.

Ty suko! Nogi z dupy ci powyrywam.

 

JOANNA (AŚKA)

Spadaj, idź się szlajaj z tym brudasem w kiblu.

 

PITER – (MŁODY) - zwraca się do JOANNY.

Idź już proszę.

 

JOANNA (AŚKA)

To jak na ciebie mówią – Zdzira – i słuszne.

 

Mówi odchodząc w stronę widowni.

 

Widzicie ją jaka zazdrosna. Przecież Piter już dawno zerwał z nią jak puściła mu się na studenckiej imprezie w „Cichej Piwnicy”, która tylko z nazwy jest cicha. Sama widziałam jak naćpana dragami obsługiwała jednego z tych nowobogackich. A Piterowi to nie ja doniosłam na nią tylko jego koledzy.

Schodzi ze sceny.

 

 

Scena 7

 

 

JOANNA siedzi przy stoliku je śniadanie. Dzwoni telefon.

 

JOANNA:

Piter, dobrze, że dzwonisz. Denerwowałam się, że tak nieładnie rozstałam się z tobą. Już chciałam do ciebie dzwonić.

PITER:

Miło by było, ale byłem pierwszy. Mam coś, mogę przyjechać? To nie na telefon.

 

JOANNA - poderwała się błyskawicznie. O rany nie zdążę się ubrać – pomyślała.

Oczywiście, czekam.

 

Wchodzi Piter.

 

PITER - idzie szybkim, pewnym krokiem i z przyjemnością patrzy na Joannę.

Całkiem inaczej wygląda tutaj, niż w swoim gabinecie. Bardziej przystępnie.

 

JOANNA:

Witaj Piotrze.

 

Podaje mu rękę na powitanie a on zaskakuje ją wyciągając za pleców olbrzymi bukiet czerwonych róż. Obejmuje go i całuje w policzek.

 

Dziękuję, są śliczne.

 

PITER:

Ale nie tak piękne jak ty.

 

Spojrzała na niego i widać było, że ten komplement sprawił jej przyjemność.

 

JOANNA:

Takiego ciebie lubię... to znaczy lubiłam.

 

Wzięła go pod rękę.

 

Chodź, śniadanie czeka.

 

PITER:

Dziękuję, jadłem już.

 

JOANNA:

Ale ja nie.

Zjesz coś na ciepło?

 

PITER:

Nie, dziękuję.

 

Powiedział marszcząc przy tym brwi. Obserwuje Joannę, ta odruchowo poprawia kosmyk włosów, opadający jej na czoło. Ubrana jest w długą spódnice z wielkim rozcięciem z boku ukazującym co chwilę jej długie nogi. Bluzka z jakiegoś lekko mieniącego się materiału i dyskretna biżuteria podkreślają jej urodę.

 

JOANNA - uśmiecha się.

Nie zmieniłeś się przez te lata. Czy wiesz, że już kiedyś tak mnie z dołu do góry zeskanowałeś?

 

PITER:

Nie, nie wiem

 

JOANNA:

To było na początku w bibliotece uniwersyteckiej, tam się poznaliśmy.

 

PITER:

Tego nie mógłbym zapomnieć.

 

Mimowolnie spojrzał na jej dłoń, gdy nalewała mu herbatę.

 

JOANNA:

Nie mam!

 

PITER:

Czego nie masz?

 

JOANNA:

Obrączki.

 

PITER - z uśmiechem.

 

Bystra jesteś, zawsze byłaś… Ja też nie mam.

 

Teraz oboje się roześmieli.

 

PITER

No to tą kwestię już wyjaśniliśmy sobie. Wczoraj dowiedziałem się, że…

 

Ale na te słowa położyła dwa palce na jego ustach.

 

JOANNA

Później... Niezbyt często mam okazję jeść tutaj śniadanie w męskim towarzystwie. A w twoim to będzie dopiero czwarte.

 

NARRATOR

Nie pamiętał o tych trzech poprzednich, ale nie skomentował tego. Byli sami, gdzieś z oddali sączyła się muzyka taneczna z przebojów ich młodości. JOANNA je powoli jakby chciała, aby te chwile trwały dłużej niż powinny. Piotr smaruje sobie bułkę masłem i odrobiną dżemu z czarnej porzeczki. Je, powoli, bardziej dla towarzystwa niż z potrzeby. Ukradkiem zerka na Joannę.

 

JOANNA:

Piotr, nie gniewasz się na mnie.

 

Wyrwał go z rozmyślań głos Joanny.

 

PITER:

Nie oczywiście, że nie.

 

JOANNA:

Te wspomnienia były ponad moje siły - wypłakałam się i mi ulżyło.

 

PITER:

Rozumiem

 

Zza rogu wychodzi postać dziewczyny z białym fartuszkiem i tacą w ręku. Na stoliku stawia kawę, duży kieliszek koniaku i białe wino. Ładnie dyga i znika.

 

JOANNA – niepewnie.

To poranna kawa dla nas. Tylko tyle wiem, co lubisz rano. Kontynuując Jestem ogromnie ciekawa co masz. Mów.

 

Siadając wygodnie na wiklinowym foteliku założyła nogę na nogę, ale po chwili ułożyła je z boku stołu tak, żeby Piotr bez trudu mógł na nie zerkać.

 

PITER:

Facet który cię śledził to były policjant z drogówki. Wylali go z pracy pięć lat temu za branie łapówek, ale z procesu sądowego wykręcił się obronną ręką. Widocznie dzielił się z kimś wyżej. Nie wiemy jeszcze, dla kogo pracuje, ale nam się nie wywinie, teraz przygotujemy się na każdą ewentualność. Mam jeszcze jedno pytanie.

 

JOANNA:

Tak, słucham.

 

PITER:

Wziąłem się za czytanie pamiętnika twojej mamy. Jest tam wiele osobistych, bardzo osobistych zapisów, refleksji i spostrzeżeń. Nie jestem pewny czy mogę czytać dalej?

 

JOANNA - przerywa mu.

 

Musisz. Czytałam to wiele razy, ale nic nie odkryłam. Mam zbyt osobisty stosunek do tego, co tam napisane. Odniosłam jednak wrażenie, że są tam albo jest tam jakaś istotna informacja, która mi umknęła, bo nie jestem obiektywna.

 

PITER:

Dobrze, ty tutaj rządzisz.

 

Zażartował, ale zorientował się, że ją uraził tymi słowami.

 

Przepraszam, nie miałem nic złego na myśli.

 

JOANNA:

Wiem, ale ja nie zawsze chcę „rządzić”. Chciałabym by mnie postrzegano jaką zwykłą kobietę. Czy wszyscy faceci muszą patrzeć na mnie przez medialny pryzmat?

 

PITER:

Nie patrzę tak na ciebie, raczej jak na...

 

Przerywa w pół zdania.

 

JOANNA:

Dokończ.

 

PITER:

Nie, lepiej nie.

 

JOANNA:

Nie daj się prosić.

PITER:

Jak dzisiaj na ciebie patrzyłem, zrobiło mi się żal chwil poprzedzających te śniadania o których mówiłaś. Bo nie wszystkie pamiętam. Jesteś piękną atrakcyjną kobietą i wcale nie dziwię się sobie z tamtych lat, że na ciebie zwróciłem uwagę.

 

Po krótkiej przerwie dodaje

 

Sama tego chciałaś.

 

JOANNA:

Mnie też brakuje tych śniadań.

 

Nastała chwila wyczekiwania.

 

PITER - po chwili.

Masz paparazzi pod oknem?

 

JOANNA – wstając.

 

Zawsze się tutaj jacyś kręcą. Bądź na to przygotowany.

 

Staje za jego plecami, kładąc obie ręce na ramionach.

 

JOANNA – szeptem.

Nieważne – ważne jest to, że teraz tutaj jesteś.

 

PITER:

Onieśmielasz mnie.

 

JOANNA:

Ja?

 

PITER:

Nie, nie ty tylko twoja pozycja.

 

JOANNA:

Piter jestem teraz taką samą dziewczyną, jaką byłam kiedy się w tobie zakochałam z tą różnicą, że teraz mam kupę forsy.

 

PITER:

No właśnie!

 

JOANN - zwichrzyła mu ręką włosy na głowie – już to kiedyś tak robiła przypomniał sobie.

Piter nic nie widzisz?

 

PITER:

Widzę i to mnie przeraża.

 

JOANNA:

Niepotrzebnie.

 

PITER:

A jednak.

 

 

Scena 8

Wychodzi Joanna. Piter wraca do biura zaskoczony spotkaniem.

Długo i cierpliwie odpowiada na pytania AŚKI, dyskusja, wymiana uwag.

 

AŚKA - chodząc po pokoju ze szklanką herbaty w dłoni.

Czegoś tutaj nie rozumiem?

:

PITER

Czego nie rozumiesz?

 

AŚKA:

Dlaczego dopiero teraz zajęła się poszukiwaniem swoich córek. Od dawna miała finansowe możliwości zaangażowania najlepszych ludzi z naszej branży. Na pewno by już coś odkryli.

 

PITER:

Dopiero teraz odnalazła pamiętnik swojej matki.

 

AŚKA:

Ale dziecko urodziło się wcześniej. Cholera nie wiem, nie rozumiem jak można było oddać swoje własne dziecko.

 

PITER:

W połowie własne. Druga połowa genów należy do ojca dziecka. Należy przyjąć, że to geny gwałciciela.

 

AŚKA - macha ręką.

Co ty pleciesz Piter. Jesteś tego pewny?

 

PITER:

Niczego nie jestem pewny. Niewiele pamiętam z tamtych czasów.

 

AŚKA:

Może było inaczej.

 

PITER:

Nie sądzę.

 

AŚKA:

A jednak – wersji może być kilka. Może była na jakiejś imprezie, dali jej narkotyk, ekstazę albo ją spili i poszła z kimś do łóżka, nie wiedząc z kim.

 

PITER

Przerywa jej

Przestań, to nie ma sensu. Sprawdzimy jej wersję dokładnie i będziemy wiedzieć, jak było naprawdę.

 

AŚKA:

Uspokojona siada w fotelu. Sięga po laptopa i zaczyna serfować po Internecie.

 

Zaczniemy od najłatwiejszego.

 

PITER:

Mianowicie?

 

AŚKA:

Od katastrofy kolejowej

 

ASKA zatapia się w świecie Internetu.

 

PITER:

Dobrze, pracuj a ja zajmę się ogonami.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

AKT II

 

ZDZIRA

BANDZIOR

PIKUŚ

 

 

 

Scena 1

 

Przy pomocy efektu świetlnego scena podzielona na połowę. Obie sceny grane jednocześnie.

 

 

 

 

bottom of page