top of page

  Seksualne niewolnice

    - Benghazi Libia

Seksualne niewolnice

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kończąc felieton „Domów Uciech nie wyczerpałem tematu, bowiem nie opisałem wszystkich miejsc na świecie, gdzie spotkałem się z różnymi formami wykorzystywania kobiet.

Jednym z takich miejsc, gdzie najwięcej jest wykorzystywanych kobiet są Indie, gdzie matki nie mogąc wyżywić wszystkie dzieci sprzedają córki do domów publicznych tych bardziej luksusowych i tych masowych, gdzie klitka obok klitki służy im za dom

i miejsce pracy pod okiem starych kobiety, które nie mogąc już sprzedawać swojego ciała uczą je tego „fachu”.

Pomijam również takie miejsce jak Ryga, która dzierży od paru lat miejsce najbardziej burdelowego miasta w Europie zostawiając Amsterdam daleko w tyle. Nie piszę też o wielkich statkach pasażerskich, gdzie wykorzystywanie przez przełożonych podległych sobie kobiet jest na porządku dziennym. Nie piszę również o mojej znajomej byłej partyzantce kolumbijskiej pracującej na jednym z takich  statków , która mi opowiadała o kobietach „partyzantkach”, ale tak naprawdę to niewolnic seksualnych swoich dowódców. O ich uzależnianiu narkotykami, aby były „łatwiejsze” w pożyciu w kolumbijskiej dżungli.

Czy istnieją w dzisiejszych czasach w dobie demokracji i szerokiej dostępności do wymiaru sprawiedliwości miejsca na świecie, gdzie istnieje współczesne seksualne wykorzystywanie ludzi? Celowo nie piszę, że kobiet bo dotyczy to zarówno dzieci, dziewczynek jak i kobiet.

Otóż śmiem twierdzić, że ta mroczna dziedzina ludzkich, a ściślej mówiąc męskich dziedzin życia ma się równie dobrze jak w tych nie całkiem zamierzchłych czasów, gdzie branie w jasyr czy sprzedawanie ludzi było zajęciem nader dochodowym i tak samo jak nie więcej dochodowym "interesem" są i dzisiaj.

 

...Rok przed obaleniem Kadafiego byłem w Benghazii, gdzie w domu pewnego bogatego Libijczyka spotkałem się z seksualnym wykorzystaniem kobiet. Pewnie brał przykład z przywódcy swojego kraju, który mniej lub bardziej oficjalnie sam zajmował się takim procederem.

Kadafi zakompleksiony przywódca muzułmańskiego kraju, którego dłoń ściskali przywódcy Europy i nie tylko oni, ale i wielu biznesmenów z całego świata, a najbardziej gorące uściski wymieniali z nim bankierzy ze Szwajcarii u których trzymał swoje sztaby złota, dolary i inne waluty na różnych tajnych kontach.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podróżując po świecie zabierał ze sobą swój namiot i kobiety służące w jego gwardia przybocznej.

Wszyscy Ci z którymi się wówczas spotykał doskonale wiedzieli, że ta jego przyboczna damska gwardia służyła nie tylko do ochrony jego osoby, ale także dla zaspakajania jego wyuzdanych seksualnych przyjemności z którymi się wcale nie ukrywał.

Był na tyle zadufanym w sobie przywódcą, że próbował „pozyskać” żony tych polityków z którymi się spotykał w podróżach po całym świecie. Z jakim skutkiem, to pewnie zależało od tego jak bardzo chcieli dorwać się do jego ropy.

Ponieważ w Libii honor rodziny jest głęboko zakorzeniony w ich systemie religijnym i kulturowym, to liczne przypadki porywania, przymuszania czy kupowania dziewczyn przez jego przybocznych sługusów po to, aby wcielać je do jego przybocznej gwardii był tematem tabu.

Męscy członkowie takiej rodziny mieli tylko jedno w głowie w przypadku ujawnienia zhańbienia ich córki czy siostry – zabić ją.

Wcielenie jej do oficjalnej gwardii Kadafiego pozwalało „zachować twarz” ale i tak większa część rodzin wolała wymazać je

z pamięci twierdząc, że została zabita, albo wyjechała gdzieś do dalszej rodziny. Porwanie takiej dziewczyny było z reguły przemilczane i głęboko skrywane, a wynikało z ich bezsilności i z niemożliwości wymazania hańby. Ich ręce nie były na tyle długie, aby mogły dosięgnąć je w siedzibie Kadafiego.

Takie wieloletnie postępowanie Kadafiego przyczyniło się do tego, że w jego ślady poszli inni może nie na taką skalę, ale z takim samym skutkiem dla kobiet, które znalazły się w w szponach tych, których na to było stać. Piastując rożne stanowiska w jego administracji wiedzieli, że porywanie czy handlowanie kobietami i to nie tylko muzułmankami z arabskich krajów, ale i z innych części świata, które wpadły w sidła współczesnych handlarzy niewolnikami było zupełnie dla nich bezkarne. Porywano kobiety

i młode dziewczyny z wielu krajów Europy z Polski również. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że wiele dziewczyn zaginionych

w Polsce, Rosji czy na Ukrainie odnajdowało się i znajduje się nadal w domach arabskich szejków czy innych popapranych muzułmańskich wielbicieli haremu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ale One nie wszystkie są w haremach. Tam są tylko te kobiety, które dostąpiły zaszczytu być w kręgu zainteresowania jego właściciela z nadzieją, że kiedyś trafią do jego łoża. Inne są trzymane jak bydło w luksusowych stajniach i mają służyć jako seksualne niewolnice dla krewnych, znajomych i gości takiego wyznawcy Allaha.

Prawie każdy z nich nie ma zamiaru dzielić się tym co jest jego, ale chętnie udostępni tobie, to co jest postrzegane przez niego jako jego własność, ale jest nieczyste. I do takiej kategorii zaliczają seksualne niewolnice - „niewierne suki” jak je określają, które są niegodne innego losu i żyją tylko dlatego, aby mogły służyć swojemu panu.

Kobieta w tych muzułmańskich krajach nie ma nic do gadania dosłownie i w przenośni i nikt nie pyta się jej o zdanie ani o to czego chce a czego nie. W tej kwestii istnieje jakaś równość, bowiem żadna kobieta nie jest tam postrzegana jako człowiek czy jest muzułmanką czy niewierną.

Zaraz nasuwa się pytanie czemu się na to godzą.

Tak może pytać się tylko ten, który postrzega muzułmański model rodziny i styl życia jako zbliżony do tego jaki zna w europie sadząc, że jest podobny.

W zaciszach ich pięknych rezydencji stosuje się różne środki wymuszenia posłuszeństwa i uległości od bicia, gwałcenia, głodzenia do trzymania w zimnych i wilgotnych lochach.

Czy wszyscy są tacy? – oczywiście, że nie.

Są jeszcze inni, bardziej okrutni.

Pewien właściciel Orderu Orła Białego nadanego przez naszego Prezydenta – to jest dopiero obciach dla Prezydenta, a może nie słyszał o tym jakim dyktatorem jest w swoim kraju ten, którego odznaczył tym orderem? - a wystarczyło zapoznać się z listą Magazine Parade, gdzie obdarowany tym orderem figuruje w dziesiątce najbardziej krwawych dyktatorów świata. Jakby tego było mało dali mu jeszcze Order Uśmiechu Dziecka.

Szejk tego pewnego państwa muzułmańskiego bez wahania wyraził zgodę na egzekucję przez ścięcie głowy dwóch siedemnastoletnich dziewczyn – oczywiście nie muzułmanek. Za to, że nie potrafiły zapobiec czemuś, czemu i muzułmanka nie mogłaby zapobiec.

Ale smak ropy wymaże każde świństwo tylko, że nic z tej ropy nie wyszło, a Orderów mu nie zabrali.

Jaki wrzask powstałby, gdyby w europejskim państwie któryś z przywódców kazałby stracić dwie muzułmanki. Ale jak sami wiecie nie jest to możliwe nie ta religia nie te standardy i nie ta moralność. Mając jednak tyle ropy ile ten szejk, to można mieć

w d... to co powie świat.

Mnie opowiadały przez pięć godzin o swoim losie dwie europejskie dziewczyny porwane przez mafię z jednego państw wschodnioeuropejskich i sprzedane do tego muzułmańskiego darmowego burdelu.

Jak się tam dostały nie wiedzą. Trzymane przez wiele dni w narkotycznym amoku obudziły się dopiero tutaj w Libii w Benghazii

i od wielu lat służą jako niewolnice swojemu muzułmańskiemu panu. Mam nadzieję, że po obaleniu Kadafiego udało im się przeżyć i są już w domu.

Po pobycie w muzułmańskim Raju, gdzie po raz pierwszy zapoznałem się z męskim muzułmańskim światem rozrywki, który opisuję w swojej książce „W niewoli u somalijskich piratów” zdałem sobie sprawę, że jest to temat tabu także w Europie,

a wszyscy Ci którym wydaje się, że to ich nie dotyczy niech wezmą sobie do serca fakt, iż obyczaje emigrantów przenoszone są do Europy i tutaj praktykowane z zaciszach muzułmańskich domów. Analiza przeprowadzona w 2006 roku dla US Air Force prognozuje, że w 2030 roku w Belgii i Holandii będzie mieszkało więcej muzułmanów niż innych nacji europejskich.

Drugim takim przeżyciem była prywatna wizyta w domu pewnego bogatego Libijczyka, który liznął europejskiej kultury studiując w Polsce jeden z inżynierskich kierunków budowy statków.

Udana praca na rzecz jego firmy zakończona została w Benghazii w porcie w którym miał swój piękny dom. Z tej okazji wraz

z kilkoma kolegami, którzy dostąpili tego zaszczytu otrzymaliśmy zaproszenie do odwiedzenia jego rezydencji.

Miała to być prywatna wizyta z małym wątkiem biznesowym więc wszyscy ochoczo zapoznaliśmy się z radami jaki dał nam nasz agent. Wypadało nam wiedzieć co nam wolno a czego nie, bo każdy afront mógłby skończyć się dla nas wielkimi kłopotami.

Przecież byliśmy „niewiernymi psami”, którzy tylko z racji swoich obowiązków dostąpili zaszczytu wizyty w takim miejscu. Jak podejrzewaliśmy tylko dlatego, że tak naprawdę to nie było, gdzie się spotykać z tym biznesmenem. Bogaty Libijczyk mający jakieś powiązania z ośrodkiem władzy nie chciał, a może nie mógł spotykać się w hotelu lub innych publicznych miejscach. My jednak nie byliśmy turystami ani biznesmenami mieszkającymi w jednym z wielu pięknych hoteli do którego mógłby przyjechać, a nasz statek nie wchodził w rachubę. Chyba to przeważyło na decyzji naszego gospodarza, który studiując w Polsce znał

z grubsza nasze zwyczaje i polską gościnność.

Ciekawość wzięła górę i zaproszenie zostało przyjęte, zresztą odmowa byłby ciężką obrazą dla gospodarza skutkującą nieznanymi dla nas represjami.

Pojechaliśmy wypasionym mercem wraz z jego osobistym kierowcą. W czasie jazdy próbowaliśmy pociągnąć go za język

i dowiedzieć się jakiś szczegółów na temat naszego gospodarza. Niestety nie darzył nas sympatią i udawał, że nie zna angielskiego na tyle by móc z nami prowadzić jakiekolwiek rozmowy.

Rezydencja znajdowała się na obrzeżu miasta i kiedy wyjechaliśmy z centrum skupisk dużych miejskich wielorodzinnych domów, a potem małych piętrowych domków ukazała nam się wielka budowla w otoczeniu wysokiego muru zza którego widać było strzeliste białe kopuły.

Samochód wjechał do środka i zatrzymał się przy żwirowej alejce w środku zielonego ogrodu pełnego arabskich ornamentów

i wielkiej fontanny, której czubek strzelającej w górę wody roznosił przyjemną chłodną mgiełkę szybko parującą w gorącym powietrzu.

Na środku alejki czekali na nas dwaj Arabowie, którzy po kilku niskich skłonach zaprosili nas do środka biało kremowego budynku. Patrząc na ten dom miałem w oczach widok tureckich domów, które kiedyś zwiedzałem będąc w Stambule.

Zaprowadzili nas do części budynku przeznaczonej dla gości z którymi gospodarz spotykał się z celach towarzyskich czy biznesowych. Do tej oddzielonej części, gdzie były prywatne apartamenty wraz z częścią przeznaczoną dla haremu nie mieliśmy wstępu. Harem jak nas raczył później poinformować nasz gospodarz, to miejsce, gdzie żyła jego damska część rodziny. Tutaj kobiety pobierały nauki, żyły obok siebie. „Favoryta” gospodarza, która posiadała tam niepodzielną władzę rządziła wszystkimi żonami. Mieszkały tam też nałożnice i dzieci właściciela haremu. Współcześnie haremem (arab. haram to "sanktuarium" lub "miejsce święte") nazywa się nie tylko kobiece apartamenty w takich domach jak ten, ale również inne publiczne miejsca wydzielone wyłącznie dla kobiet.

Jak dotąd nie spotkaliśmy żadnej kobiety, a za to gospodarz przedstawił nam swoje męskie potomstwo wraz z licznymi członkami swojej rodziny.

Wystrój salonu w jakim się znaleźliśmy w niczym nie przypominał europejskich czy innych kulturowo niezwiązanych z światem muzułmańskim wnętrz domów.

Środek pomieszczenia był bardzo podobny do wystroju hoteli w Dubaju w których mieliśmy okazję przebywać z racji wykonywanej pracy. Niezwykły sposób dekoracji pokrywającej wszystko co było w zasięgu naszego zasięgu wzroku w niczym nie przypominał europejskich i światowych wnętrz bogatych ludzi. Bez względu na to z jakiego materiału została ta dekoracja wykonana przedstawiała różne formy ornamentu roślinnego i geometrycznego. Arabeska nie mogąc przedstawiać istot żywych skoncentrowała się na tych motywach na które pozwalała im wiara i Koran.

Dla nas Europejczyków było to pomimo swojej oryginalności postrzegane jako zubożona wersja sztuki dekoracji wnętrz.

Po krótkim przemówieniu naszego gospodarza lejącego miód w nasze uszy nastąpiła część przyjęcia mniej oficjalna powiązana ze spożyciem posiłku. Nie była to jednak uczta czy przyjęcie do jakich byliśmy przyzwyczajeni. Owoce, napoje i słodycze przynoszone przez urodziwe dziewczyny wraz z arabską muzyką przygotowywała nas do części bardziej komercyjnej. Przenieśliśmy się do innego pomieszczenia, by w pozycjach godnych lepszej sprawy leżeć na sofach jakiś poduchach czy rozłożystych fotelach i w takich pozach podziwiać jakiś lokalny folklor kilku przepięknych tancerek wykonujących taniec

z niezwykłą gracją i zawodową umiejętnością. Od wymyślnych figur, zgrabnych ruchach rąk i dłoni do wykonywanych bosymi stopami tanecznych kroków i powłóczystych spojrzeniach przeszły do tej części tańca, które stanowiły odwieczny arabski sposób na podniesienie ciśnienia całej męskiej części widzów.

Po zmianie świateł i muzyki taniec brzucha jaki nam serwowały wraz z alkoholem, który w końcu zawitał na naszych malutkich stoliczkach mogło oznaczać tylko jedno, słońce już zaszło Allah nie widzi więc można sobie używać.

Widząc jak gospodarz i wszyscy Arabowie leją sobie w gardła całkiem niezłe dawki alkoholu z początku nieśmiało, a potem

z większym animuszem wybieraliśmy z całej olbrzymiej gali trunków to na co każdy miał ochotę.

Aby nie trzymać nas dłużej w nieświadomości, ale i pewnie dlatego, że tutaj panowały takie zwyczaje towarzyszący nam nasz opiekun oznajmił nam, że zabawa trwa do „upadłego”, a każdy z nas ma do swojej dyspozycji gościnny apartament wraz

z dziewczyną, która będzie nam usługiwać i spełniać wszystkie nasze zachcianki – tym słowom towarzyszył obleśny uśmiech na jego twarzy.

- Jak to spełniać nasze życzenia – spytał się nasz hiszpański kapitan.

- Allah jest wielki tak jak gościnność naszego gospodarza – odparł. Każdy – i tutaj zawahał się, ale tak wiedziałem, że chciał powiedzieć niewierny - może korzystać z obyczajów jakie panują w tym domu.

- Czyli z Waszych kobiet – dociekał kapitan.

- To nie są nasze kobiety tylko seksualne niewolnice – ale jest to dowolne tłumaczenie, bo tak naprawdę powinno brzmieć niewolnice z własne go wyboru.

Co w kontekście dalszych wyjaśnień oznaczało, że są po to, aby każdy gość śpiący w domu gospodarza nie musiał spać sam.

- Pięknie – tylko czy to jest bezpiecznie dopytywał się III oficer, bo może się potem okazać, że nas skrócą o głowę.

Nasz Chief straszny cykor od razu zapowiedział, że z żadnych dziewczyn nie chce.

- Dla Was współżycie z muzułmanką może skończyć się dla nas tragicznie – przestrzegał nas z żarliwością kapłana przestrzegającego swoje owieczki przed popełnieniem grzechu.

- A kto Tobie każe z nią spać? - warczał na niego kapitan.

- Wystarczy, że będzie ze mną i powie, że ją zgwałciłem i co wtedy zrobię przecież nie poskarżę się Allahowi - bronił całkiem rozsądnie swojego zdania.

Część z nas podzielała jego pogląd i grzecznie, ale stanowczo zapowiedziała opiekunowi, że chce wracać na statek.

Po jakiej godzinie wytłumaczywszy się gospodarzowi pilnymi obowiązkami opuścili nas i wrócili na statek.

Jednak ja wraz z dwoma mniej strachliwymi marynarzami i naszym opiekunem zostałem ciekawy jak daleko posunie się gościnność w tym muzułmańskim domu.

Kiedy gospodarz zmył się wraz z wszystkimi swoimi krewnymi na sali bankietowej zostało nas troje i czterech muzułmańskich biznesmenów, którzy również byli tutaj gośćmi.

Zaraz po odejściu gospodarza atmosfera się rozluźniła, a gdy do oglądania występów tancerek dołączyły nasze „opiekunki” zrobiło się luźno, wesoło i trochę śmiesznie, kiedy za sprawą naszych opiekunek niektórzy z nas przyłączyli się do tańca.

Szaleńczo kolorowe stroje, cekiny i świecidełka oplatające biodra, pasy brzęczące przy każdym ruchu szerokie nogawki otoczone w kostce troczkami i top staniki z dużą ilością koralów, cekinów i innych kolorowych ozdób. Orientalna muzyka i twarze zasłonięte jakimś przezroczystym tiulem (kwefem), to wstęp do tajemniczego nieznanego i trochę zakazanego świata muzułmańskiej rozrywki.

Zjadając się jakąś odmianą baklawy wykonaną z ciasta półfrancuskiego pełnego orzechów i migdałów polanego lukrem

i zasypanego zmielonymi pistacjami miałem słodycz w gębie i zawrót głowy od tych zmysłowych ruchów bioder, dźwięków bransolet na ramionach i powłóczystych spojrzeń opiekunek obiecujących muzułmański raj na ziemi.

Jedyne do czego nie dałem się namówić, to wypicie ajranu, którego skosztowawszy co nieco zaniechałem na rzecz wyśmienitego drinka robionego przez usługującą nam zielonooką piękność.

Jej ciało ozdobione henną wzbudza w nas wszystkich jakieś dziwne pragnienie odkrycia tego co kryło się za tymi ozdobami niknącymi w jej długiej tunice.

Wszystkie dziewczyny miały jasną karnację skóry i od razu przyznały się do tego, że nie są rodowitymi muzułmankami, ale mieszkają tutaj i tu jest ich dom.

- Chyba agencja towarzyska – bez skrupułów wyraził swoje myśli nasz kapitan.

- Nie znasz tutejszych obyczajów – miłym i spokojnym głosem próbowała przekonać go Fadwa (samo poświęcająca się) – czy to nawiązanie do tego co robi? Pewnie tak, bo tak naprawdę to miała na imię Larissa i była Ukrainką. Reszta jej koleżanek to Rosjanki.

Myślę, że gospodarz celowo przydzielił nam takie dziewczyny, aby podkreślić, że jesteśmy z sobą jakoś związani.

Kiedy dowiedziały się, że jesteśmy z Polski, Ukrainy i Hiszpanii, to od razu zawiązała się pomiędzy nami nić sympatii i bez ceregieli przeszliśmy na język rosyjski, żeby móc swobodnie rozmawiać.

Podzieliliśmy się na trzy oddzielne grupki. Do mnie przyssała się Fadwa i zgodnie z tym co symbolizuje jej imię zaczęła poświęcać swój czas i miłe chęci do dzielenia się ze mną wszystkim co posiada. Od ciała do wiadomości jakie miała.

- Endru - szeptała mi w ucho. Tutaj wszędzie są kamery, muszę być dla Ciebie miła, żebyś był zadowolony, bo inaczej będę ukarana.

- Jak- spytałem obejmując ją za szyje i przytulając się w sposób umożliwiający podglądaczom przekonanie jak bardzo jest dla mnie miła.

- Pójdziemy później do mnie – to porozmawiamy.

- Czy Twoja rodzina wie gdzie jesteś?

- Nie wie i niech tak zostanie i tak nie byliby w stanie mnie stąd uwolnić. Wszystkie dziewczyny które ujawniły gdzie są znikały

i nigdy nie wracały. Co się z nimi stało? Nie wiem... może już nie żyją, a w najlepszym wypadku, są gdzieś w haremach mniej zamożnych przywódców pustynnych plemion.

- Nie wierzę – pomyślałem jednak o tych wszystkich pięknych młodych polkach, które znikły i nikt nigdy nie odnalazł ich ani nikt do dzisiaj nie wie co się z nimi stało.

- Dobrze, nie obawiaj się nic nie powiem.

Posiedzieliśmy jeszcze trochę potem udając zawianego wsparłem się na ramieniu Fadwy i ruszyłem z nią i jednym arabskim sługą do swojego apartamentu.

Idąc wąskim białym korytarzem którego ściany podziurawione jak szwajcarski ser ukazywały mi cały salon jak na talerzu. Po chwili szerokimi schodami wspięliśmy się do góry. Ze zdumieniem odkryłem, że znajduję się w górnej części budynku

w ogromnej okrągłej kopule, a nasz zakrzywiony korytarz wiódł nas wzdłuż małych arkad z widokiem na morze. Zostałem odprowadzony pod same drzwi pokoju, które usłużnym gestem otworzył nam starszy wiekiem arabski sługa.

Apartament piękny w kolorze jasnego fioletu z olbrzymim baldachimem na łóżku stanowił centralny mebel tego salonu rozpusty. Cały pokój był bez okien za to z jakimiś górnymi oszklonymi fragmentami kopuły. Ruszyłem za Fadimą, która złapawszy mnie rękę zaprowadziła mnie do przepięknej i bogato zdobionej łazienki.

- Tutaj możemy pogadać - mówi do mnie rozbierając się.

Patrzę na nią zdumiony. Co jej odbiło przecież nie chcę od nie seksu – myślę sobie.

- Poczekaj. Zawinąwszy się w olbrzymią płachtę białego płótna wyszła z łazienki.

I co teraz – czy mam tutaj siedzieć i czekać na trzęsienie ziemi?

Uchyliły się drzwi i Fadima wetknąwszy głowę w szparę szepcze do mnie

- Przebierz się – tam są rzeczy – mówi pokazując na przeciwległą ścianę z której wystaje parę ozdobnych gałek.

- Dobrze, poczekaj wezmę szybki prysznic.

Po zimnym tuszu owinąwszy się w jakiś białe płótno wyciągnięte z szafek wbudowanych w ścianę wszedłem do salonu. Fadima leżała na łóżku z oczyma wbitymi w sufit.

Stałem nad nią i nie wiedziałem co robić.

- No choć już -zaprasza miłym głosem patrząc gdzieś w kąt sufitu.

Kiedy znalazłem się na łóżku błyskawicznie opuściła zwisające zasłony baldachimu i z jadowitym uśmieszkiem rzekła

- Teraz niczego nie zobaczą.

Po chwili milczenia zaczęła się tłumaczyć.

- Z reguły tego nie robię, ale nie wiem czy będą Ciebie nagrywać. Zawsze mają jakieś podejrzenia w stosunku do tych z którymi mogę się porozumieć za ich plecami.

- O kim mówisz?

- O sługach Ahmada.

Kiedy wyżaliła się i z grubsza przedstawiła swój los odsłoniła baldachim i zaskakując mnie słowami mówi.

- Pójdziesz ze mną do mnie?

- A jest to bezpieczne?

- Dla Ciebie tak.

- A jak dla Ciebie nie, to dlaczego mam iść i po co.

- Pójdziemy ślepym korytarzem wprost do naszych komnat. Tam nie ma kamer. Chciałabym abyś kogoś poznał.

- Kogo?

- Pewną dziewczynkę jest chyba Polką. Jest tutaj niedługo i ciągle płacze.

- No nie wiem - wyraziłem swoją wątpliwość.

- Raszida mówi tylko po arabsku jest muzułmanką i czasami tylko mówi, że jej mama mówiła tym językiem, ale nie jest to ukraiński, a raczej polski.

Zaciekawiony tą historią mówię do niej.

- Poczekaj zadzwonię tylko i powiem co jest grane.

Po telefonie do kolegi na statku ruszyłem za nią.

Nie wyszła jednak drzwiami, a zbliżając się do jednego z wielu arabskich ozdób na ścianie przylegającej do łazienki przekręciła jakiś arabski ornament i otworzyła małe drzwi. Zachęcającym ruchem ręki przywołała mnie do nich.

- Idziemy.

- Kamery widzą nas? - spytałem.

- Nie ten obszar jest poza ich zasięgiem.

Skąd to wszystko wie? Pewnie z racji tego, że niejeden raz tutaj przebywała – przebiegło mi przez myśl. Przecież nie będę wnikał w tajemnice tego arabskiego pałacu.

Korytarz mały, biały i wąski musiał przebiegać obok salonu w którym niedawno byłem, bo słychać było muzykę dobiegającą za ściany.

Potem kręte schody biegnące stromo w dół i następne drzwi, ale już normalne szerokie i oszklone arabskimi wizerunkami geometrycznych brył.

Kiedy otworzyła je na oścież znalazłem się w pomieszczeniu, ale jakże odbiegającym od tego, gdzie byłem poprzednio.

Od razu widać było, że jestem w świecie kobiet. Kwiaty, wonne i przyjemne powietrze, mała fontanna i ogromna przestrzeń

z licznymi zakamarkami zakrytymi przez rosnące tutaj drzewa. Nie byłem jednak na zewnątrz budynku, a raczej w jakimś wewnętrznym pomieszczeniu kolorowym  i pełnym światła z długimi pokrywającymi ściany zwiewnymi tiulami i innymi ozdobami mającymi podkreślić charakter damskiej części salonu.

- Chodź ze mną.

Ruszyłem bez obaw mając jakieś wewnętrzne przeświadczenie, że jestem bezpieczny.

Idąc wąskim przejściem pomiędzy licznymi ścianami odgradzającymi poszczególne cześć tego arabskiego „patio” widziałem fragmentarycznie to co znajduje po drugiej stronie. Ornamenty arabskie licznie zdobione nie służyły do tego, aby wszystko ukryć, a raczej do tego, aby nadać tym pomieszczeniem więcej tajemniczości i dyskrecji.

Wyszedłem z tego labiryntu wprost na basen. a raczej na jakieś miejsce, gdzie można było zanurzyć gołe stopy w wodzie i się ochłodzić, albo oczyścić z grzechów.

Kilka dziewczyn z ciekawością w wzroku przyglądało mi się, ale widać było, że nie jest to zakazana wizyta tylko, że nieczęsto zaglądają tutaj tacy goście jak ja.

Nie byłem w haremie tylko w prywatnej ogólnodostępnej części pomieszczeniu seksualnych niewolnic będących w większości nie muzułmankami, bowiem tylko niektóre z nich widząc mnie zarzuciły swoje szajle na głowę.

Parę kroków dalej starsza kobieta siedziała obok małej może siedmiu, ośmioletniej dziewczynki.

Podszedłem powoli do niej. Fadma trzymała moją dłoń jakby podkreślając tym, że jestem jej przyjacielem i mała nie ma się czego obawiać.

Raszida spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem.

- Boże – co Oni jej robili - przemknęła przeze mnie wizja rzeczy na jakie mogła być narażona ta mała dziewczynka przebywająca w takim miejscu.

Staliśmy tak chwilę zanim odważyłem się odezwać.

- Jestem polakiem, mam na imię Endru – powiedziałem po polsku.

Jej oczy zabłysły radością.

- Jesteś z polski. Moja mama była z polski.

Mówiła czystą polszczyzną i widać było nadzieję jaka w nią wstąpiła.

Bezpodstawną nadzieją i już zacząłem żałować, że tutaj przyszedłem.

- Mama mówiła mi, że kiedyś spotkam Polaka i opowie mi o mojej ojczyźnie. Ale ja urodziłam się tutaj.

Dalej rozmowa była zbyt bolesna, abym mógł ją Wam przedstawić.

Wróciłem do swojego apartamentu przebrałem się w swoje rzeczy i natychmiast opuściłem ten arabski „wolny świat”. Świat w którym bogactwo i dobrobyt nie zawsze idzie w parze z wolnością

 

Endru Atros

 

 

bottom of page